niedziela, 19 maja 2013

Weekend z soundtrackiem: Drive.

Jak widzicie wieści o śmierci "weekendu z soundtrackiem" są mocno przesadzone! W dzisiejszej edycji przyjrzymy się bliżej muzyce ze świetnego filmu z Ryanem Goslingiem, którą skomponował niejaki Cliff Martinez - były perkusista Red Hot Chili Peppers. Zanim jednak przejdę do opisu poszczególnych nagrań chcę wam przedstawić pokrótce moją teorię dotyczącą muzyki filmowej. Otóż z grubsza można ją podzielić na dwa rodzaje. Pierwszy to taka ścieżka dźwiękowa, która atakuje nasze uszy i wbija się pod czaszkę niczym wiertarka udarowa wbijająca się... pod czaszkę. Do tej kategorii należą soundtracki z takich filmów jak Jurassic Park, Gwiezdne Wojny, Powrót do przyszłości czy Indiana Jones - ścieżka dźwiękowa staje się w tej kategorii na równie rozpoznawalna co film. Co innego z drugą kategorią: w niej soundtrack wtapia się w tło i to czasami tak mocno, że po filmie nie jesteśmy w stanie powiedzieć czy było słychać jakąkolwiek muzykę. Zatem... do jakiej kategorii należy soundtrack do "Drive"? Cóż... do obu.

czwartek, 16 maja 2013

[UPDATE] Czekamy na: "Pacific Rim".

Dzisiaj szybciutko. Wychodzi na to, że rok 2013 jest rokiem renesansu science-fiction. No bo spójrzcie: nowy Star Trek, Gra Endera, opisywany już przeze mnie Elizjum, Gravity (do którego wrócę w którejś z kolei "czekamy na") oraz Pacific Rim, na którym się teraz skupimy. Co roku na lato Hollywood serwuje nam jakiś wysokobudżetowy i okropnie widowiskowy film, którego fabułę można podsumować jednym zdaniem: "no się klepią, nie?". Co zatem wyróżnia Pacific Rim spomiędzy tego grona letnich (dwuznaczność zamierzona!) filmów? Przede wszystkim reżyser: Guillermo Del Toro, którego możecie znać z rewelacyjnego Labiryntu Fauna. To i fakt, że głównymi bohaterami w filmie będą olbrzymie roboty piorące się na rakietowe pięści z kosmitami. Brzmi dość głupio nie? No cóż... obejrzycie pierw poniższy zwiastun:




poniedziałek, 13 maja 2013

Jak przygotować się do roli. Ekstremalnie.

Pisałem kiedyś o tym jak ciężki jest żywot aktora: nie dość, że do roli trzeba się przygotować psychicznie i fizycznie to jeszcze reżyser często stara się dopiec tylko po to by uzyskać ułamek sekundy prawdziwej reakcji. Dziś chciałbym się skupić na tej pierwszej części: na przygotowaniach do roli. Otóż jak wiadomo aktorzy często "stają" się postaciami, które grają. Weźmy np. takiego Viggo Mortensena, który na potrzeby "Władcy Pierścieni" na prawdę stał się Aragornem. Gdy ktoś go wołał to musiał mu mówić "Aragorn" bo inaczej nie odpowiadał, jak spał to tylko ze swoim mieczem i na ziemi nie w łóżku. Całkiem nieźle prawda? Cóż... w porównaniu do następnego zawodnika przygotowania Viggo będą wyglądały jak budżetowe próby zrobienia kostiumów do Gwiezdnych Wojen. Otóż aktor, któremu chcę się bliżej przyjrzeć dostał za tą rolę Oscara w 2003 roku (będąc najmłodszym laureatem w ogóle) i udowodnił, że nawet mężczyźni z nosem wielkim jak pół Afryki mogą całkiem legalnie molestować Halle Berry. O kim tu mowa? Zapraszam do dalszej części to się przekonacie!

"Kopnęłabym cię w jaja, ale ludzie patrzą"

sobota, 11 maja 2013

Recenzja: Iron Man 3

Ah w końcu jest! Świeżutki, jeszcze lśniący i uzbrojony po zęby wylądował właśnie w kinach na całym świecie. Chociaż... patrząc na wyniki oglądalności to zamiast "wylądował" powinienem napisać, że wpadł przez sufit, rozpierdzielił nasze portfele z repulsorów, uwiódł nam kobiety jednym tekstem i sprawił, że każdy facet chciałby nim być. No i jako bonus ma twarz Roberta Downeya Juniora. Mamy zatem w jednym miejscu wszystko to co sprawiło, że pierwszy Iron Man był taki fajny, nie da się tego skaszanić przecież prawda? Cóż... druga część też niby miała te wszystkie elementy i wyszło jak wyszło. No, ale czas na konkrety: pewnie chcecie wiedzieć jaki jest Iron Man 3, co nie? (Przyznajcie się: i tak już zjechaliście na dół żeby zobaczyć ocenę!). Zatem zapraszam do dalszej części notki!


piątek, 3 maja 2013

Recenzja: Olimp w ogniu

Długo zastanawiałem się czy istnieje możliwość napisania tej recenzji bez jakichkolwiek odniesień do pierwszej Szklanej Pułapki. Po głębokim namyśle (czyli wizycie w toalecie podczas pisania tej notki) stwierdziłem, że jest to kompletnie niemożliwe. Sami zobaczcie: samotny facet, w zamkniętym środowisku przejętym przez terrorystów, praktycznie bez broni. Jedyną różnicą jest odrobinkę mniejsza ale jakby trochę bardziej rozpoznawalna miejscówka.

A to nie ten znany dom z Beverly Hills?

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Zmieniając scenariusze: Zmierzch.

Wiecie co? Wykopałem ostatnio całkiem ciekawą informację, według której otarliśmy się o... możliwe, że całkiem dobry "Zmierzch". No... na pewno lepszy niż to co otrzymaliśmy. Tak, ten "Zmierzch" z gej-wampirami i gej-wilkołakami (wybaczcie ale nie pamiętam go za bardzo). W każdym razie sytuacja wyglądała tak, że zanim jeszcze wszystkie nastolatki na świecie ogarnęła nekro-mania (bądź co bądź Edward był trupem) prawa do ekranizacji "Zmierzchu" nabyło studio Paramount, które stwierdziło, że na książce Stephanie Meyer nie da się zarobić, a i samej historii nie da się traktować poważnie. Jesteście ciekawi skąd wiem, że wersja Paramount'u by była lepsza? Bo miała karabiny.


Nadszedł "Zmierzch" twojego życia, gnojku!


poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Recenzja: "Krudowie"

Nowa animacja DreamWorksów ma już na starcie plusa za to, że nie jest sequelem którejś z ich wcześniejszych produkcji. Niesamowite, że włodarze studia zdecydowali się na taki ryzykowny ruch...  widocznie nawet oni zauważyli, że klepanie samych sequeli jest na dłuższą metę kiepaśnym pomysłem. Szczerze mówiąc niewiele się spodziewałem po tym filmie bo ani jakoś na niego nie czekałem ani nie oglądałem zbytnio trailerów a poszedłem na niego tylko dlatego, że trzeba było wykorzystać opakowania po kinderkach (kończy się promocja w Multikinie). Oczywiście wersja, którą oglądałem była w 2D. Czy film mi się podobał? A żeby was nie trzymać w niepewności to powiem: tak. Po szczegóły odsyłam do dalszej części notki!