środa, 17 kwietnia 2013

Ten tytuł to MacGuffin.

W dzisiejszej notce chciałbym wam przedstawić pewne pojęcie brutalnie i siłą wyciągnięte prosto z języka filmowców: "MacGuffin". Zanim przejdę jednak do sedna pozwolę sobie wyjaśnić: nie, to nie jest gatunek jabłka. Okej... skoro mamy to za sobą to przejdźmy do rzeczy: skąd się wziął MacGuffin, co dokładnie robi i jakie są przykłady jego zastosowania. Wszystko zaczęło się dawno temu, w krainie daleko na zachodzie zwanej Fabryką Snów. Żył tam pewien człowiek o imieniu Alfred, który jednocześnie był autorem tego terminu i najbardziej znanego obrysu ciała:



Pokrótce, jako MacGuffin zwykło się określać element fabuły (bardzo często jakiś MEGA wartościowy przedmiot), który służy tylko i wyłącznie do popychania historii do przodu i nie ma jakiegokolwiek znaczenia po wypełnieniu swojego zadania. Wskazanie macguffina w danym filmie jest jednak dość problematyczne. Weźmy taki np. wpis z Polskiej wikipedii, gdzie jako przykład podają Świętego Graala z 3ciej części Indiany Jonesa. Zgadzam się, że do pewnego momentu jest on mucguffinem bo wypełnia standardową formułkę "musimy go odnaleźć przed tymi złymi", ale w pewnej chwili przestaje nim być i staje się centralnym punktem fabuły.

Jak zatem wykryć owego popychacza? Cóż... najłatwiej jest się zastanowić czy daną rzecz można bezproblemowo zamienić na jakiś inny przedmiot nie naruszając przy tym struktury fabuły. Coś jakbyście zamieniali wyciągnięty już klocek Jengi na jakiś klocek Lego. Pozwólcie, że posłużę się innym przykładem: w Titanicu Jamesa Camerona na początku dosyć ważny wydaje się naszyjnik "Serce Oceanu" należący do Rose, ale zostaje dość szybciutko zapomniany na rzecz ciekawszych spraw. Gdyby go zastąpić np. zmumifikowanymi zwłokami ulubionego kota panny Rose to nic by to nie zmieniło (no może poza sceną rysowania - to by było przerażające).

Podoba mi się jak mocno ten termin wrósł w popkulturę. Nie chodzi mi tutaj bynajmniej o to jak często jest wykorzystywany tylko jak często różni twórcy się do niego odnoszą. Przyjrzyjmy się Leonowi Zawodowcowi: pod jakim nazwiskiem Matylda melduje się w hotelu? MacGuffin. Jak nazywała się zagubiona lalka Fretki w angielskiej wersji "Fineasza i Ferba"? Mary MacGuffin. Jak nazywa się jedno z trzech szkockich plemion w Meridzie?

Na pewno nie Kowalscy.


I tak dalej. Jeśli chodzi o przykłady to warto wspomnieć np. Skyfall i jego dane agentów znajdujące się na dysku. Niby tragedia, że zostały skradzione itp ale w połowie filmu już nikt o nich nie wspomina ani nie odzyskuje/niszczy. Avatar Jamesa Camerona też jest świetnym przykładem: bohaterowie przylatują na Pandorę po strasznie rzadki minerał, który wspomniany jest tylko w kilku sytuacjach: np. jako argument ku zbombardowaniu kilkuset niebieskich ludków. Ale najlepszym (i moim ulubionym) macguffinem jest walizka ze świecącą zawartością z Pulp Fiction. Nigdy nie dowiadujemy się co w niej było i przestaje to mieć znaczenie chwilkę później, a sama walizka już się nie pojawia. Nie przeszkodziło to jednak fanom snuć przypuszczeń co się w niej znalazło (niektórzy nawet twierdzili, że była w niej dusza Marcellusa Wallace'a - no proszę was... na prawdę?).

Na koniec mam do was pytanie: czy zauważacie takie coś? Gdy coś jest ważne a potem nagle znika i nikt w filmie już o tym nie pamięta? Nie irytuje was takie pozostawanie w niewiedzy? I ostatnie: myślicie, że pobiłem rekord w ilości użycia słowa macguffin w tak krótkim tekście?

1 komentarz:

  1. Pewnie pobiłeś :P
    Póki co nic mi do głowy nie przychodzi, ale jak wykminię, to dam znać ;)

    OdpowiedzUsuń