9 października 2009 był pięknym dniem. Właśnie wtedy do polskich kin zawitał Dystrykt 9 - jeden z najlepszych filmów science fiction jakie widziały moje oczęta (a widziały ich sporo). Film miażdżył tak mocno, że Hollywood dało mu nominację do Oscara w kategorii Najlepszy Film - jeden z niewielu momentów kiedy akademia filmowa naprawdę wiedziała co robi. Jego reżyser od jakiegoś czasu pracuje w pocie czoła przy nowym projekcie: "Elysium", którego trailer właśnie zadebiutował w sieci. Zanim wam go pokażę chciałbym pokrótce opisać o co kaman w tym filmie. Za niecałe 150 lat różnice między bogatymi i biednymi będą kosmiczne. Dosłownie. Bogaci pławią się w luksusie i bezpieczeństwie na olbrzymiej stacji kosmicznej - Elysium, podczas gdy biedni skazani są na życie na Ziemi. Śmierdzącej, zrujnowanej i ogólnie ble. Jak łatwo się domyślić jest jeden człowiek, który może zmienić ten stan rzeczy. No dobra... a oto obiecany zwiastun:
Co mnie jara:
Dystrykt 9 był świetny. Odkrywcze podejście do tematu sprawiło, że wpadłem w sidła filmu błyskawicznie, chłonąc go każdym atomem mojego ciała. Zgrabnie też poruszał kilka ważnych kwestii i delikatnie je komentował. Dlatego, mimo dość oklepanej tematyki walki klas, mam nadzieję, że "Elysium" będzie filmem wyjątkowo przemyślanym i świeżym, który również będzie potrafił postawić kilka pytań. Oczywiście liczy się też akcja, ale ta wystarczy że będzie stała na tym samym poziomie co w Dystrykcie a mój testosteron będzie usatysfakcjonowany. Mimo znajomych widoków slumsów bardzo mnie ciekawi samo "Elysium" - takie idealne miejsca aż proszą się o jakąś mroczną tajemnicę a najlepiej z tuzin. Do tego wraca posiadacz Najlepszego Wąsika 2009: Sharlto Copley, który w Dystrykcie był genialny.
Co mnie ziębi:
Jak pisałem punkt wyjścia wydaje się banalny. Oczywiście musi istnieć jakiś powód dla, którego Matt Damon zdecydował się polecieć na stację i mam nadzieję, że jest do diabelnie dobry powód (stawiam dychę na oklepane "muszę wydostać [wstaw imię członka rodziny]"). Obawiam się też, że zanim reżyser poleci z widzem na stację, zmuszeni będziemy oglądać sceny łudząco podobne do tych z Dystryktu: bida, slumsy, walka o przeżycie. Trzymam kciuki by nie przesadzili z potęgą głównego bohatera - siłą Dystryktu było to, że jego bohater był łajzą i cieniasem, który się bał. Tutaj może się okazać, że dostaniemy stereotypowego twardziela, który będzie kopał tylki wszędzie gdzie tylko się znajdzie. Wisienką na torcie obaw jest projekt stacji kosmicznej, który także jest dość oklepany - widziałem go w zbyt wielu grach by robił na mnie wrażenie. Mam wrażenie, że to takie trochę popłuczyny po niedoszłej ekranizacji Halo, za sterami której siedział Blomkamp.
Cokolwiek bym nie mówił, czekam na ten film jak cholera. Na koniec dorzucam gustowny plakacik. Mam wrażenie, że się nie wysilili zbytnio: pokazuje trochę więcej pleców Matta Damona niż plakat z trzeciego Bourna. Jeśli ten trend się utrzyma to śmiem twierdzić, że plakat z jego kolejnego filmu skupi się na jego pośladkach.
Czekam na pośladki ^^
OdpowiedzUsuńo ty samym pomyślałam :)
OdpowiedzUsuńOglądał bym.
OdpowiedzUsuńCzekam na dobry film
OdpowiedzUsuń