Prawdopodobnie wielu z was imię Bena Afflecka kojarzy się
z filmami tak złymi, że filmy denne wytykają je palcami, śmieją się im w twarz
i zabierają im pieniądze na lunch. Możecie tego nie wiedzieć, ale Affleck jako
aktor jest zdobywcą aż trzech statuetek Złotych Malin (które przyznaje się zanajgorsze filmy i role). Dlatego gdy usłyszałem, że jego najnowszy film „Operacja
Argo” zbiera dobre recenzje postanowiłem sam to sprawdzić! No bo jak to tak? Czy
najgorszy aktor Hollywoodu nagle zaczął kręcić dobre filmy? To z kogo się teraz
będziemy nabijać? Cóż… na to ostatnie pytanie odpowiedzi niestety jeszcze nie
ma. Co do wcześniejszych: przeczytajcie poniższą recenzję to się dowiecie.
Nie cierpię plakatów, do których nie mogę się przyczepić
Film jest oparty na prawdziwej historii i opowiada losy
agenta CIA Tony’ego Mendeza (granego, a jakże, przez Afflecka), któremu
powierzono zadanie wydostania z ogarniętego anty-amerykańską gorączką Iranu
sześciu pracowników ambasady USA, którzy zbiegli z niej po ataku wściekłego
tłumu. Plan jest zgoła szalony: podając się za ekipę kręcącą film
science-fiction Mendez chce przeprowadzić szóstkę uciekinierów przez pilnie
strzeżoną granicę.
Fabuła nie jest przesadnie skomplikowana, nie jest też
nafaszerowana nagłymi zwrotami akcji ani nie ma w niej intensywnych pościgów
czy brania na klatę chmury pocisków z karabinów. Powiedzmy sobie szczerze: to
nie jest film akcji ani nawet film sensacyjny. Mamy tu do czynienia ze świetnym
thrillerem skonstruowanym na wzór filmów o napadach na bank. Fabuła podąża więc
sprawdzonym schematem: zbieramy ekipę, planujemy i jazda. I to się bardzo
dobrze sprawdza. Dodatkowo, w pierwszej części filmu, podczas kompletowania
ekipy, pojawiają się dwie postaci drugoplanowe, które tak naprawdę kradną cały
show. Mowa tu o jowialnym charakteryzatorze z Hollywoodu Johnie Chambersie
(wyśmienita rola Johna Goodmana) i o producencie filmowym Lesterze Siegelu (w
tej roli równie dobry Alan Arkin), którzy tworzą bardzo zgrany duet oferujący
nam sporą dawkę inteligentnego humoru.
„Operacja Argo” tak naprawdę błyszczy w momencie gdy
Mendez przybywa na miejsce akcji, wtedy też zauważamy jak bardzo dobrym jest thrillerem:
bezbłędnie udaje się jej wytworzyć atmosferę niepokoju i zagrożenia. Affleck za
kamerą wirtuozersko wręcz szafuje napięciem: potęguje je tam gdzie trzeba ale
też i daje momenty wytchnienia (zazwyczaj dostarczonego przez nasz sypiący tekstami
duecik). Przyznam się wam, że niepokój jakiego doświadczają czekający na
ratunek w zupełnie obcym kraju obywatele USA udzielił mi się błyskawicznie:
podczas seansu siedziałem cały spięty na krawędzi fotela, ze zniecierpliwieniem
wyczekując tego co wydarzy się dalej.
Jest to film w całej swojej kameralności wyjątkowo
emocjonujący i z czystym sercem polecam go każdemu, kto ma ochotę zobaczyć
bardzo dobrze zrealizowany thriller. Affleck udowadnia nam, że tkwił w nim
głęboko (zapewne w jego seksownym dołeczku) ukryty talent reżyserski, który
zaczyna wypływać na powierzchnię. Jego następny reżyserski projekt będę już
śledził od samego początku.
Moja ocena: 8,5
Moja ocena: 8,5
Lubię to ostatnie zdjęcie. Ja czułam, że on ma potencjał ;) Może niekoniecznie w graniu mu wychodzi, ale ja mu wybaczam ;) Ahhhh muszę znaleźć łosia, który ze mną pójdzie do kina albo trochę mi przyjdzie poczekać :(
OdpowiedzUsuńZajebisty film, ale chyba jakos za malo filmow z benem widzialam bo wielszosc mi sie podobala i uwazzlam go za dobrego aktora. Operacja argo trzyma w napieciu i nawet takie osoby poza tematem politycznym jak -JA moga sie wciagnac w wydarzenia ktore maja miejsce. Najbatdziej jednak podobalo mi sie jak przedstawili ten narod terrorystyczny, jak ich widze to czuje sie przygnebiona a atmosfera wkolo zaczyna sie robic nieprzyjemna i podczas ogladanuz operacji argo mialam dokladnie te same odczucia. P.S nie jestem rasistka ale akurat ten narod sprawia ze czuje sie jakbym byla z innej planety
OdpowiedzUsuńMoże to jego twarz takie wrażenie sprawia... Bo nieważne w czym zagra, mam wrażenie, że z niego miękka klucha jest :P
OdpowiedzUsuń@ Angela - To chyba nie widziałaś Gigli albo Daredevila:P Ja na seansie miałem podobne odczucia ale wartoby zaznaczyć fakt, że sam film nie demonizuje narodu Irańskiego, a nawet przeciwnie: usprawiedliwia bo całą jazdę w tamtym czasie sprowokowały Stany Zjednoczone, co zresztą jest świetnie przedstawione na początku samego filmu. Mi osobiście strasznie podobała się scena odczytu scenariusza, która była przerywana przez odczyt anty-amerykańskiego manifestu przez młodą irankę. Powstał między nimi świetny dialog, który podkreślał jak wielkie różnice kulturowe są między tymi krajami. Masz rację: nawet oglądając ten film czujemy się obco.
OdpowiedzUsuń@Oludzie - dla mnie nie tyle co miękka klucha ile cierpiętniczy wyraz twarzy:P
Ja Gigli nie widziałam, ale do Daredevila nie nie mam (albo za młoda byłam, żebym miała mieć coś do niego). Ale ogólnie wyraz twarzy ma, jakby go ciągle coś bolało albo jakby miał problemy osobiste.. Taki trochę smutny piesek
OdpowiedzUsuńnie ogladalam tych filmow rzeczywiscie, pamietam go raczej z tych dobrych filmow ale to w sumie lepiej dla mnie bo poszlam na operacje argo i nei zaluje. NIe mowie ze narod iranski jest jakis demoniczny tylko jakos nie moge poradzic nic na to ze jak jestem w ich otoczeniu w miejscach w ktorych oni mieszkaja albo pracuja kltore sa ich wlasnoscia to czuje sie bardzo nieswojo i tak jakos nie wiem nie umiem zrozumiec ich sposobu bycia myslenia i tego z jaka latwoscia przychodzi im zabijanie ludzi plus jak szybko ponosza ich nerwy jedno slowo a oni sie rzucaja jakbys im matke zabil... i film dal mi to odczuc scena na rynku np byla straszna. Tez mi sie podobala scena odczytu scenariusza. A mimo tego ze stany zjednoczone wszystko sprowokowaly i zaczely to historia i natura narodu iranskiego jest duzo starsza niz jakiekolwiek konflikty ich sweita ksiega prowadzi ich do takiego zachowania nie od dzisiaj wiec wiesz mysle ze moge sie usprawiedliwic tym ze czuje sie nieswojo przez nich.:P
OdpowiedzUsuń"nagle zaczął robic dobre filmy"? scenariusz do buntownika z wyboru, reżyseria i scenariusz do miasta złodzei? lekcja baaaaardzo nieodrobiona
OdpowiedzUsuńMiasto złodziei było bezpośrednio przed Argo a Buntownik z Wyboru pochodzi z 1997. Ten pierwszy zaliczam do "nagle" bo z ciekawości obejrzałem je kilka dni przed Argo, a ten drugi został przyćmiony nawałą żenady, która nastąpiła po nim. Poza tym to "nagle" zostało użyte w sarkastycznym znaczeniu:)
OdpowiedzUsuń